Hej, hej, zanim kochani przejdziecie do czytania, to chciałabym was przyjemnie przywitać, także miło mi was tu gościć. Mamy rozdział dwa, troszkę długi, ale myślę, że nie będzie tak źle, aż takich długich już tych rozdziałów nie przewiduję, więc nie musicie się o to martwić. Do Nedi i Kenego dojdzie nowy bohater, oczywiście już wcześniej możecie się z nim zapoznać w poście bohaterowie, a i dużo dobrego w Nowym Roku. Rozdział nowy postaram się jak najszybciej dodać.
Uwagi, czy wtyki chętnie przyjmę :D
Miłego czytania, wasza Biedronka:
2.1
Z łazienki wybiegł uśmiechnięty, od ucha do ucha Kenny, który piżamę w bullbasaury zamienił na granatową koszulkę z nadrukiem białych pokeballi. Niebieskie bojówki, były podtrzymywane przez skórzany pasek z małą saszetką przy boku. Na brązową czuprynę z górą loków miał założone niebieskie Google, a na nadgarstkach widniały czarne materiałowe opaski. Buzia Kenego, była roześmiana, a w jego oczach migotały radosne błyski.
– O jacie kręcę, teraz wyglądasz jak prawdziwy trener. – Siostra gwizdnęła z podziwem, gdy młody Bilisch się pojawił w zasięgu jej wzroku.
Sylveon i Leafeon zeskoczyły z kolan trenerki, by się lepiej przyjrzeć chłopakowi oraz aby wyrazić swoje uznanie w ich pokemonowym języku.
– Ned to jest czadowe! Dziękuję, jeden z lepszych prezentów, jaki mogłem sobie wymarzyć. – Dziesięciolatek pobiegł do dziewczyny i przytulił ją do siebie z całych sił. Nastolatka zaśmiała się serdecznie, pod wpływem wybuchu czułości od strony swojego brata. Wiedziała, że jej brat nie był zbyt emocjonalnym dzieciakiem, a takie tkliwości z jego strony, były rzadkością.
– No już, już koniec tych czułości, bo mnie udusisz – zaśmiała się dziewczyna, a chłopak od niej odskoczył z radosnym wyrazem na twarzy.
– Po prostu cieszę się, że ci się podoba niech Ci dobrze służy. – Dodała dziewczyna beztrosko. – Jednak przed tobą najważniejsza i wyjątkowa cześć przygody, dzisiaj otrzymasz swojego pierwszego pokemona. Zdecydowałeś się może, który z pokemonów zostanie twoim kompanem? – zapytała dziewczyna z zaciekawieniem i objęła brata przyjacielsko.
Mime Jr usiadł na kolanach Kenego, bawiąc się gwizdkiem. Chłopak objął różowego stworka do piersi, a mały pokemon pisnął zadowolony, z okazywanej mu uwagi.
– Tak, będzie to Froakie – odpowiedział podekscytowany chłopak z dumą – Na swojego startera wybrałem Froakie, zaczął podskakiwać na łóżku.
– Kurczę mój pierwszy pokemon, będzie typem wodnym – powiedział z rozmarzeniem. – Nie mogę się doczekać, aż wujek Sycamore mi go przyniesie. Oczywiście wyzwę cię wtedy na pojedynek, to będzie moja pierwsza bitwa. – Keny nawijał jak katarynka, a Nedia stwierdziła, że jego ekscytacja tym wydarzeniem, była urocza.
Nedia spojrzała na swoje pokemony z tkliwością, które się ze sobą bawiły. Uśmiechnęła się rozbawionej grupki.
– Myślałam, że na pierwszego pokemon wybierzesz Chespina. Wiesz dość często, wykrzykiwałeś po domu, że twoim starterem będzie typ trawiasty, zresztą lubisz się bawić z taty Chesnaughtem. – Siostra zerknęła na brata z ukosa, który próbował odzyskać swój gwizdek z łapek pokemona mamy.
Keny odzyskał swoją własność, ponieważ małemu pokemonowi znudziła się zabawa w przeciąganie. Ziewnął i zwinął się w kłębek, zasypiając na kolanach dziesięciolatka. Bilisch założył gwizdek na szyję i spojrzał na siostrę z uśmiechem.
– Lubię taty Chesnaughta jest spoko, ale wiesz tata, ma typ trawiasty, Oliver ma Delphoxa typ ognia, a ja nie chciałbym się sugerować wskazówkami taty lub brata. Chciałbym, aby to był mój niezależny wybór – odpowiedział chłopak poważnie.
Jej brat już dorastał i musiała się z tym faktem pogodzić, i go wspierać, gdy będzie tego potrzebował. Jeszcze pięć lat temu, był szkrabem, który chodził za nią w krok, w krok. Teraz widziała w nim nastolatka, który poradziłby sobie w niejednej sytuacji.
– Wiesz, z racji tego, że jutro masz urodziny, też mam dla ciebie prezent! – Wykrzyknął z ekscytacją chłopak, wyciągając spod łóżka niestarannie zawiniętą paczuszkę, kładąc dziewczynie na kolanach upominek. – Wybacz, że nie jest to tak ładnie opakowany prezent. – Chłopak się zawstydził. – Jednak chciałem to zapakować sam no i kupiłem, to za zaoszczędzone pieniądze – dodał z dumą.
– Nie musiałeś...to pięknie zapakowany podarek – odparła zaskoczona Nedia.
– Marudzisz, musiałem – odpowiedział chłopak, ale się lekko zaczerwienił na uwagę siostry.
Młoda Bilisch uśmiechnęła się pod nosem, jednak zaciekawiona posłusznie rozpakowała podarunek. Kiedy już uporała się z zielonym papierem, jej oczom ukazał się biały komplet białych rękawic bez palców, we wrzosowe pokeballe. Nedia pogładziła przyjemną strukturę materiału. Nie chciała płakać, więc tylko wzruszona przytuliła brata z całych sił, chowając twarz w jego lokach, aby tak naprawdę ukryć oczy, a z nich umykające łzy. Ten gwałtowny ruch u dziewczyny, wystraszył małego pokemona. Śpiącego na kolanach Kenego, który upadł na Leafeona drzemiącego na podłodze.
– Mime Jr – pisnął pokemon, nie wiedząc, co się dzieje.
– Leafeon – odpowiedział zdezorientowany i zaspany pokemon, gdy zobaczył leżącego na nim Mime JR.
– Teraz ja wyglądam jak prawdziwa Trenerka Pokemon. – Zażartowała dziewczyna, zakładając rękawiczki.
– Nie żartuj, już nią jesteś! Widziałem jak trenujesz z Leafeon i Sylveon, są świetne. I ty jesteś najlepsza. – podkreślił zdanie świetne, drapiąc pod brodą Sylveona, który rozłożył się w tym chaosie – na tak zwanym rozbestwionym posłaniu brata.
– Oj tam, oj tam – oznajmiła dziewczyna lekko, lecz pod wpływem miłych słów brata, zrobiło się jej ciepło na sercu.
Miała już wstać z łóżka, gdy do pokoju najmłodszego dziecka, weszła uśmiechnięta mama rodzeństwa, Julia Bilisch.
Julia Bilisch, była niewysoką kobietą o zielonych oczach i kręconych brązowych włosach, związanych w wysoką schludną kitkę. Chociaż miała już czterdzieści lat, to widać było, że czas się z nią dobrze obchodził, ponieważ na twarzy nie było ani jednej zmarszczki oprócz delikatnych kurzych łapek wokół oczów.
– O już nie śpicie? Właśnie miałam was budzić. – Podeszła do pociech, obdarowując, każdego z nich buziakiem w czoło. – Dzień doby moi mili, dziś wasz wielki dzień. Przygotowaliśmy dla was z tatem dzień atrakcji, zanim wyruszycie w dalszą drogę. – Puściła do nich oczko rozpromieniona.
– Hej mamo wiemy z Kenym, że szykujcie dla nas imprezę urodzinowo – pożegnalną. – Oznajmiła rozpromieniona dziewczyna i wstała pośpiesznie z posłania brata w podskokach. – I to nie było tak, że podsłuchiwałam, akurat przechodziłam, gdy rozmawialiście o tym w kuchni – dodała niewinnie nastolatka.
— Ale to i tak super, że będziemy świętować, nasze urodziny. Nie muszę iść po pekomona do laboratorium, bo wujek przyjdzie i przekażę mi go osobiście – wtrącił się rozradowany Keny.
Julia Bilisch zaśmiała się szczerze i poczochrała czuprynę syna. Jednak westchnęła zawiedziona i zrobiła niby smutną minę.
– To już chyba nie zaskoczę was tym, że zjawi się u nas Oliver i dziadek Rowan. Tata właśnie pojechał odebrać ich ze stacji.
– Dziadek Rowan tu przyjedzie? – Zapytała dziewczyna, piszcząc z ekscytacji, gdy jej mama kiwnęła twierdząco głową.
Bardzo kochała dziadka Rowana, który był ojcem Juli, a dziadkiem Nedi, Kenego i Olivera. Pokemony pod wpływem piskow dziewczyny, wybudziły się, ziewając trochę jeszcze zaspane.
Mime Jr zauważywszy swoją trenerkę, jak pocisk wpadł w ramiona rozbawionej Juli Bilisch.
– Mime Jr, Mime Jr – zapiszczał różowy stworek ucieszony.
– Tu byłeś maluchu, a ja cię cały czas szukałam – zagruchała Pani Bilisch, obejmując stworka.
– No dobrze, ja idę szykować dla was przyjęcie – mrugnęła kobieta wesoło – A wy macie chwilę dla siebie, ale proszę nie wchodzić mi do dużego pokoju – dodała poważnie.
– Dobrze mamo – odpowiedziało rodzeństwo chórem.
– A Kenny zaściel łóżko, zanim wyjdziesz na dwór – krzyknęła Pani Bilisch z korytarza.
– Oki – dziesięciolatek ciężko westchnął, ale posłusznie wziął się za składanie posłania.
– Kenny widzimy się na podwórku – dziewczyna jak strzała wybiegła na podwórze, a za nią jej pokemony.
Nedia siedziała na huśtawce, gdy dołączył do niej dziesięciolatek. Jej pokemony Sylveon, Leafeon biegły w towarzystwie Umberona – pokemona mamy, który też się przyłączył do wspólnej zabawy.
Powietrze było ciepłe i przyjemne, zapraszając okolicznych mieszkańców lasu do relaksu, była też większość poke robaków, które zażywały przyjemnej kąpieli w blasku słońca na środku polanki, ale i znalazło się parę pokemonów, które z chęcią kryły się w cieniu drzew.
– Wiesz, co byś powiedział, gdybyśmy zaczęli nasza podróż od Shinnoh?
– zapytała się dziewczyna zamyślona do brata, kiedy usiadł na trawie.
– Myślę, że to nie jest zły pomysł. – odparł Kenny zagadkowo. – Kurczę nawet, byśmy pojechali z dziadkiem i z jego domu byśmy wyruszyli w podróż. A ten region nie jest nam obcy, przecież większość wakacji spędziliśmy u dziadka. – Oznajmił chłopak rzeczowo.
Nie chciał wiercić siostrze dziury w brzuchu, bo wiedział, że prędzej, czy później wyjawi mu, dlaczego podjęła taką decyzję, a nie inną, aczkolwiek, był jeszcze inny powód. Raz powstrzymał ją przed podróżą wtedy jeszcze nie do końca rozumiał, co jego siostra straciła przez te pięć lat. Jeśli by jej wtedy nie zatrzymał, to kto wie, może byłaby już w któreś z kolei podróży w zdobywaniu odznak. Do tej pory gryzło go sumienie i postanowił, że to ona zostanie przewodnikiem ich podróży i pójdzie za nią, dokąd ona zechce.
Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył, jak na jego lokach wylądował mały Fletchling, który moszcząc się, we włosach chłopaka, zagruchał z zadowoleniem. Nedia zaśmiała się rozbawiona, gdy Kenny nieudolnie próbował odgonić natręta, który nawet nie śmiał opuszczać swojego tymczasowego gniazda.
– Kenny widzę, że oprócz Froakie, będziesz miał drugiego towarzyszą i nawet nie musiałeś go osłabiać. – popatrzyła w stronę pokemona rozbawiona.
– Widocznie spodobały mu się twoje włosy – stwierdziła Nedia, po czym zachichotała.
Kenny uśmiechnął się nieśmiało na słowa siostry, gdyż zdał sobie z tego sprawę, że poke ptak nie miał zamiaru opuszczać swojego wygodnego legowiska.
– Mogłabyś użyć pokedexa, dopóki nie mam jeszcze swojego. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i wyciągnęła pokedex z saszetki doczepionej do paska, nakierowując urządzenie na śpiącego pokemona.
Fletchling – to mały ptasi pokemon podobny z wyglądu do rudzika. Ma czerwono-pomarańczową głowę z trójkątnym żółtym znaczeniem na grzbiecie każdego oka. Jego ciało i skrzydła są szare, a na skrzydłach są białe końcówki. Ma długi, czarny ogon z białym znaczeniem w kształcie litery V w. pobliżu końcówki.
– Tak myślisz? – Zapytał chłopak niepewnie, podsuwając ptaszkowi poke chrupki pod dziób. Poke ptak otworzył oczy zaciekawiony ciemnymi kuleczki, po czym spróbował trochę chrupek. Zaćwierkał zadowolony i w mig dojadł resztę pokarmu. Przytulił się do szyi chłopca z śpiewnym głosem
– Fletchling.
Keny wziął delikatnie ptaszka przed siebie i uśmiechnął się do niego.
– Hm...Fletchling, to trochę dziwne, ale czy chciałabyś być moim kompanem. Na razie nie mam pokeballi i nie mam cię jak złapać, ale bardzo bym chciał, abyś ze mną i moją siostrą podróżował. – Wyszczerzył się chłopak do rudzika.
Ptaszek spojrzał na chłopaka, przechylając łebek i wyfrunął z rąk chłopca.
– Fletchling – zaćwierkał poke ptak radośnie, z powrotem, siadając na lokach nastolatka, a jego ptasi wzrok spoczął na młodej Bilisch.
– Gratuluję młody, masz swojego pierwszego pokemona – mrugnęła do brata przyjaźnie nastolatka.
– Witaj Fletchling, bardzo mi milo, że będziesz tu razem z nami. Jestem siostrą Kenego, a to jest mój zespół... Sylveon, Leafeon, chodźcie poznać nowego kolegę – zawołała.
Pokemony Nadi, przybiegły w radosnych podskokach zaintrygowane nowym towarzyszem Kenego. Ptaszek uniósł tylko skrzydło, ćwierkając radośnie. Dwie eevee ewolucję Nedi przywitały się miło z nowym kolegą.
Umberon, ułożył się na ganku znudzony już zabawą z młodszym koleżeństwem.
Dziewczyna rozradowana spojrzała na swoje domostwo. To tutaj rodzice Nedi stworzyli dla pokemonów oazę ciszy i spokoju, które dawało namiastkę bezpieczeństwa oraz radości z przebywania ze sobą nawzajem. Tu każdy stworek, mały czy duży znajdował swoje miejsce do zabaw lub odpoczynku.
– Kenny, zanim pójdziemy do domu, chodź, pożegnamy się z naszymi towarzyszami zabaw. – odezwała się wesoło nastolatka do chłopaka, pędząc w stronę drewnianej szopki.
Chłopak zaśmiał się i pobiegł za dziewczyną, gdy się zatrzymali przy drewnianej konstrukcji z otwartymi wrotami, od razu podleciał do nich Flygon, który od razu, do mógł się pieszczot od nastolatków. Nedia się zaśmiała, po czym zaczęła drapać pokemona po grzbiecie.
– Fly – gon – zamruczał pokemon ważka
Goodra znienacka złapał Kenego w pasie, wystraszony Fletchling, aż wyfrunął z włosów chłopaka siadając na grzbiecie Sylveona. Kenny zaśmiał się, przytulając się do pokemona smoka.
– Co tam Goodra? – zapytał się Kenny wesoło, gdy pokemon postawił go na ziemię.
– Goodra – oznajmił smok, patrząc na chłopaka z pokemonowym uśmiechem.
Fletchling, nie widząc już w smoku zagrożenia, powrócił na swoje miejsce, czyli na głowę chłopca.
Dziewczyna przestała drapać Flygona, kiedy się zorientowała, że jeszcze jednego pokemona taty brakuje w tej grupce. Jednak stwierdziła, że ostatnia zguba się odnalazła, kiedy poczuła ciepło pokemona obejmujące ją w pasie. Uśmiechnęła się pod nosem.
– Cześć Dragonite – Nedia przytuliła się do poke smoka, który tulił dziewczynę z zadowoleniem.
Flygon, Dragonite i Goodra lubiły pociechy swojego trenera. I gdy tylko nadażała się okazja chętnie się z nimi bawiły. Jeśli miały taką możliwość – bo tata nastolatków jako naukowiec – często podróżował i rzadko bywał w domu.
– Wiece co – dziewczyna usiadła na ziemi, kiedy Dragonite ją postawił na płaszczyźnie.
– Jutro wyruszamy z Kennym w podróż po Sinnoh, więc nie prędko się zobaczymy i dlatego przyszliśmy się pożegnać. – Powiedziała ze smutkiem dziewczyna, a Kenny, pokiwał twierdząco głową.
Pokemony zasmuciły się tą informacją. Jednak miały tego świadomość, że nadejdzie ten dzień, że tę małolaty wyruszą w podróż ku przygodzie. Goodra, Flygon i Dragonite podeszły do dzieci, aby załączyć się z nimi w pożegnalnym uścisku. Tym gestem chciały też dodać nastolatkom otuchy. Sylveon i Leafeon uśmiechnęły się do siebie nawzajem. Mały Fletchling, nie zwracając uwagi drzemał sobie w lokach dziesieciolatka.
– Dziękuję kochani, tego było nam potrzeba – uśmiechnęła się dziewczyna przez łzy wzruszona.
– Musimy już iść – ostatni raz przytuliła trzy smocze pokemony. Keny zrobił tę samą czynność co siostra, żegnając się z trzema smokami taty.
Dziewczyna już miała zrobić krok w stronę domu, gdy poczuła uderzenie w tył głowy.
Jęknęła cicho – ała. Zerknęła w stronę brata, który tylko wzruszył ramionami. Nedia obróciła się po to, aby zlokalizować napastnika, gdy nikogo takiego nie zauważyła.
Podparła się pod boki, patrząc w pustą przestrzeń wzywająco.
– No dobra wyłaź gagatku, kimkolwiek jesteś? To nie jest zabawne – stwierdziła dziewczyna, lecz odpowiedziała jej tylko cisza.
Leafeon i Sylveon zaniepokojone o Nedie stanęły przed trenerką. Gotowe do ewentualnego ataku.
– Widocznie braciszku, komuś się bardzo nudzi – oznajmiła kpiąco dziewczyna.
– Pokaż się! Jeśli przyszedłeś, łapać pokemony w tej okolicy. To lepiej zwróć, bo to teren prywatny i nie masz tu czego szukać – oznajmiła zirytowana dziewczyna.
Nedia usłyszawszy świst i zrobiła unik w bok. Gdyby tego nie zrobiła, oberwałaby niedojrzałym jabłkiem w czoło.
Zła odwróciła się na pięcie, by po prostu pójść w ślady brata, który już przekraczał próg domu, gdy usłyszała cichy śmiech rozbawionego pokemona.
– Espurr – koci pokemon śmiał się do rozpuku z nastolatki, jakby rzeczywiście miała coś zabawnego na twarzy.
Leafeon i Sylveona warknęły w stronę intruza.
Nedia uniosła, brew patrząc na koto podobnego pokemona, akurat jej nie było teraz do śmiechu. Wyciągnęła mini komputer, by zeskanować małego nicponia, który dla zabawy postanowił bombardować ją niedojrzałymi owocami.
Espurr – to dwunożny koci Pokémon. Jego futro jest jasnoszare z białymi końcówkami na uszach i białymi łapami. Na głowie, policzkach, ramionach, klatce piersiowej i biodrach są potargane kępki futra. Ma szerokie, bladofioletowe oczy z ciemniejszymi fioletowymi źrenicami, malutki nos i małe usta.
– A więc zbójniku i co ja mam z tobą zrobić? Hmm... – Nedia zerknęła znacząco na pokemona, który przestał się śmiać i spojrzał na dziewczynę poważnie, po czym uniósł się do góry.
– Esp – urr – lewitował poke kot.
– Widzę jedno wyjście z tej sytuacji.– Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
– Leafeon, Przyciąganie! – pokemon w mig wykonał polecenie trenerki, który puścił oczko w stronę przeciwnika.
W wyniku tego ruchu popłynęła, w stronę poke kota fala małych serduszek, która zdezorientowała Espurra. Przybiła sobie mentalną piątkę, miała przed sobą osobnika płci męskiej. Ta sztuczka nie udała by się w przypadku samiczki.
– Dobrze Leafeon! – Dziewczyna pochwaliła eevee ewolucję.
– Już go prawie mamy, a teraz Nasienny Pocisk i niezbyt mocne Uderzenie Ogonem. Nie chcemy go mocno zranić – oznajmiła dziewczyna z ekscytacją.
Leafeon kiwnęła głową na znak, że zrozumiała polecenie trenerki, po czym wypuściła z pyszczka strumień zielonych pocisków w stronę zakochanego w niej przeciwnika. Eevee ewolucja z gracją odbiła się od ziemi, a jej liściasty ogon zaświecił się mglistobiałym blaskiem, by opaść na osłabionego przeciwnika i zadać cios.
Nedia wydobyła pustego pokebolla z paska i rzuciła go w stronę omdlonego Espurra. Strumień czerwonego światła pochłonął poke kota do wnętrza kuli, która opadła na ziemię, kiwając się to w jedną, to w drugą stronę. Młoda Bilisch niemała zamiaru łapać pokemona, ale ciekawość wzięła w górę. Chciała poczuć tę ekscytację i radość z wyniku złapania tego pierwszego stworka. Z rozmarzenia wybudził ją klik, ten dźwięk znaczył tylko jedno, że pokemon został złapany.
– Złapałam pokemona – oznajmiła głucho i klękła na ziemi. Sylveon i Leafeon podeszły do trenerki i przytuliły się do niej. Nedia tuliła się do nich płacząc ze szczęścia Jednak na największe pieszczoty zasłużyła Leafeon, bo to ona zasłużyła na pochwały najbardziej.
Nedia przetarła ręką załatwione oczy i policzki oraz niepewnie podeszła do leżącego pokeballa z Espurrem. Wzięła go w dłoń z dumą.
– Kochani chyba nadszedł czas na to, by poznać nowego kolegę.
Sylveon i Leafeon zaczęły radośnie popiskiwać oraz biegać wokół bohaterki, zachwycone faktem poznania nowego kolegi.
– Espurr pokaż się nam – Nastolatka podrzuciła pokeballem w górę, a przed nimi z niebieskim blaskiem pojawił się skołowany poke kot.
– Espurr – pisnął skołowany pokemon i zobaczył przed sobą Nedie oraz zerknął na uśmiechniętych Sylveona i Leafeona, stojących obok dziewczyny.
– Hej, to nie tak, że chciałam cię złapać. – zaczęła się tłumaczyć Nedia, pochylać się nad pokemonem. Trochę mnie poniosło i rzuciłam kulą, ale mam nadzieję, że nie jesteś zły. – dodała nieśmiało dziewczyna. Espurr mruknął tylko coś pod nosem
– Jutro wyruszam w podróż po regionie Sinnoh oraz myślę, że możemy się dobrze bawić. – kontynuowała dziewczyna wesoło. – Proszę poznaj moje pokemony Sylveon i Leafeon – eeve ewolucje powitały radośnie stworka, który zamachał do nich łapką niepewnie.
– Espurr – odpowiedział pokemon niepewnie, po czym spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę.
Jeśli miało to znaczyć, że już nie będzie sam, to pisał się na taką wędrówkę.
Usiadł na ramieniu dziewczyny, trącając łapką policzek dziewczyny. Nastolatka pogłaskała po łebku Espurra, który zamruczał przyjemnie, bo o dziwo, spodobała mu się ta pieszczota.
– Dobra Kochani idziemy, bo pewnie zaraz będą nas szukać. – mruknęła dziewczyna do zespołu.
– A ty mały? – Zerknęła w stronę Espurra – Musimy cię trochę podleczyć i dać jeść.
Espurr nie protestował, ponieważ trochę zgłodniał, a ta propozycja z jedzeniem, była bardzo kusząca.
Dziewczyna spojrzała jeszcze na łąkę nostalgicznie z tęsknym spojrzeniem w niebo.
— Scizor gdzie jesteś?
***
2.2
Zadowolona trenerka wpadła do domu jak burza, potrącając przy okazji stojak na parasolki. Pobiegła w stronę kuchni i usiadła na siedzisku. Leafeon i Sylveon dogoniły Nedie, gdy ta już z widoczną zadyszką siedziała na krześle przy stole. Nedia próbowała uspokoić swój przyspieszony oddech i powstrzymać tę suchość w ustach. Espurr zeskoczył z ramion dziewczyny na blat z zaniepokojeniem, obserwując uważnie zziajaną trenerkę, nie rozumiejąc tego zjawiska.
– Esp – urr – poke kot, tracił łapką ramię nastolatki.
– Nic mi nie jest Espurr, to tylko zadyszka – posłała mu uspokajający uśmiech.
– Nedia, czy to ty? – zapytała się Julia Bilisch, wchodząc do przestronnej i nasłonecznionej kuchni. Zerknęła na córkę i na szarego pokemona, który siedział na blacie.
– Pić mamo – jęknęła nastolatka, Sylveona i Leafeon, ułożył się u nóg krzesła dziewczyny. Julia Bilisch zachichotała cicho, ale posłusznie postawiła przed córką szklankę soku pomarańczowego, którą miała naszykowaną wcześniej na tacy. Nastolatka duszkiem wypiła napój i westchnęła zadowolona.
– Mamo mamy jeszcze te czerwone jagody, które zbieraliśmy przedwczoraj? – córka spojrzała na matkę błagalnie.
W tym momencie wpadł do pomieszczenia rozradowany Kenny z Mime Jr w ramionach i Fletchlingiem we włosach. Kiedy zauważył Espurra na stole zaczął mu się intensywnie przyglądać oraz usiadł koło siostry na stołki. Mime Jr widząc, nowego kolegę wyrwał się z ramion chłopaka podekscytowany i za lewitował w stronę kolegi.
– Mime Jr – zapiszczał radośnie pokemon Clown.
– Espurr, Espurr – odpowiedział mniej radośnie pokemon Nedi, był zmęczony i chciał, więc chciał odpocząć.
Julia Bilisch, zauważając stan pokemona podeszła do szafki i wyciągnęła z miseczki owoce. Julia położyła przed stworkiem dwie jagody. Maluch wziął do łapek owoc i powąchał. Wziął kęs jednej z jagód oraz zapiszczał z radością, czując słodycz miąższu. Gdy pierwszy owoc znalazła się w jego brzuchu, pieczołowicie zabrał się za jedzenie drugiego przysmaku. Kiedy poke kot się najadł, ziewnął zmęczony.
– Zwróć Espurra do pokebolla szybciej się wtedy zregeneruję. – Nedia, usłyszała delikatny głos matki. Nastolatka wykonała polecenie rodzicielki, po czym usłyszała radosny głos brata.
– Wow! Masz nowego pokemona, czyli teraz będziemy mieli oboje pokemony
z regionu Kalos, gdy wyruszy do Shinnoh – odparł z ekscytacją nastolatek.
– Sinnoh? – wtrąciła się ich matka zaskoczona. – Czemu ja nic o tym nie wiem? – oznajmiła, groźnie Julia jednak oczy jej się śmiały.
– Bo to była, taka nasza spontaniczna decyzja – skwitował Kenny z niewinnie. – Nedia opowiedz nam o tym pokemonie, czy to nie on rzucił w ciebie jabłkiem? – Dziesięciolatek błyskawicznie zmienił temat rozmowy.
Nedia z Julią się roześmiały, a nastolatka zaczęła opowiadać.
W chwili, gdy Nedia skończyła opowiadać historię złapania Espurra, ktoś zadzwonił do drzwi. Julia Bilisch mruknęła pod nosem nareszcie, wstając od stołu. Kenny wyskoczył jak z procy, aby otworzyć drzwi i powitać gości. Nedia razem z mamą poszła w ślady brata. Mime Jr trochę zawiedziony ospałościom nowego pokemona, usiadł na grzbiecie Leafeona, który pomknął za Kenym, który otwierał drzwi.
Nedia uśmiechnęła się i z rozpędu rzuciła się w ramiona najstarszego brata Olivera.
Oliver Bilisch, był zielonookim blondynem, który asystował dziadkowi Rowanowi w jego laboratorium w Sinnoh.
Kenny dołączył się do grupowego uścisku.
– Teskniłam braciszku – powiedziała Nedia, odrywając się od brata, który się do niej szczerzył wesoło.
– Ja też i to bardzo, więc dlatego tu jestem – mrugnął do dziewczyny dwudziestolatek, po czym podniósł radowanego Kenego do góry.
– Kurczę chłopie ciężki jesteś, toż z ciebie już nie knypek – postawił chłopca, a poke ptak zaćwierkał zaniepokojony, gdy został wybudzony ze spania.
–Fletc – hling – poke ptak rozejrzał się po pomieszczeniu.
Oliver spojrzał na poke ptaka z uśmiechem.
– Bardzo mi miło poznać kolegę, więc łap! – Chłopak pogrzebał w kieszeni, aby wyciągnąć poke chrupka, po czym podrzucił go do góry. Rudzki z chęcią wyfrunoł ze swojego lokum, by złapać kulkę i powrócić na miejsce.
– Czekam na wujka Sycamore, kiedy mi przyniesie pokeballe, wtedy mam zamiar go złapać, ale widać, że Fletchlingowi bardziej spodobały się moje loki.
– Fletchling – zaćwierkał zadowolony, tuląc się do włosów.
– Widzisz – powiedział dziesięciolatek, wskazując na swoją głowę.
– Widzę – odpowiedział rozbawiony Oliver już miał poczochrać braciszkowi czuprynę, lecz się opamiętał, bo poke ptakowi takie coś pewnie by mu się nie spodobało, a nie chciał mieć podziobanych palców.
– Kenny Dziadek Rowan, tata oraz wujek Sycamore na ciebie czekają na podwórku.
– mrugnął do rozpromienionego chłopca, który pobiegł z okrzykiem radości do wspomnianych mężczyzn.
– Witaj Oliverze – Julia Bilisch przygarnęła syna.
– Cześć Mamo – odparł Oliver, dając jej całusa w policzek – Dawno się nie widzieliśmy – zagadnął wesoło do matki.
Julia Bilisch spojrzała z miłością na syna, przez ten czas co się nie widzieli. Jej najstarsza latorośli wyraźnie zmężniała i stawała się w istną kopią ojca.
– Dobra ja idę do reszty towarzystwa, bo Kenny zamęczy wujka Sycamore, wy możecie iść już do salonu. – powiedziała radośnie Julia, idąc w stronę starszych mężczyzn. Ciesząc się tym, że ma ich, choć wszystkich przy boku na chwilę.
Nedia objęła przyjaźnie brata, bo chociaż codziennie ze sobą rozmawiali przez pokedex lub widzieli się przez w poke wizjer. To i tak nie było to samo, co go widzieć i przytulić na żywo. Ten dzień, był dla niej dniem wyjątkowym, bo nawet te kilka godzin będzie mogła spędzić z Oliverem. Nie musieli nic mówić, bo rozumieli się bez słów tylko w ciszy, cieszyli się swoim towarzystwem.
Sylveon pobiegł do Olivera zadowolony, ocierając się o niego. Chłopak kucnął i parsknął śmiechem.
– Cześć kolego. Ja też się cieszę, że cię widzę – podrapał Sylveona za uchem, a pokemon wróżka pisnął zadowolony.
Leafeon tracił pyszczkiem policzek blondyna w geście przywitania. Nie tylko Nedii brakowało Olivera, jej pokemony też za nim teskniły. Leafeon jeszcze znała Olivera za czasów Eevee, a Sylveon był prezentem od najstarszego Bilischa na dziesiąte urodziny Nedi.
– Widzę, że świetnie o nie dbasz – spojrzał na siostrę z uśmiechem.
– Dzięki Sylveon i Leafeon, są dla mnie wyjątkowe, ponieważ one są podarunkiem od osób, które kocham, dlatego są takie cenne. – Dziewczyna kucła, a Sylveon zaczął lizać ją po twarzy. – No już, już przystojniaku tak wiem, że ty jesteś największym pieszczochem – zachichotała dziewczyna z uczuciem.
– Oliver przywiozłeś pokemona dla Kenego? – nastolatka spojrzała znacząco na brata.
Oliver wstał i zrobił do siostry zabawną minę oraz położył rękę na torbie, która miał przewieszoną przez ramię.
– Jasne, że przywiozłem i to nie byle jakiego. Myślę, że ten pokemon będzie świetnym towarzyszem dla naszego brata oraz umili mu wędrówkę. – Oliver podrapał się po karku.
– Jednak to później, bo stęskniłem się za jedzeniem mamy i teraz chętnie bym coś zjadł.
Nedia niechętnie wstała z kucek i westchnęła, po czym wywróciła oczami. Cierpliwość nie była jej mocną stroną. Dziewczyna wolała mięć i wiedzieć wszystko na już. Nie to, co jej najstarszy brat, dla Olivera – cierpliwość, była podstawową cnotą, gdy dla niej był po prostu zwadą. Młoda Bilisch, była ciekawa tego pokemona dziesięciolatka, ale zacisnęła zęby i posłusznie powlokła się za najstarszym bratem w stronę jadalni.
W salonie panowała przyjemna oraz radosna atmosfera wszyscy domownicy i goście po obfitym posiłku. Spożywali słodki poczęstunek przygotowany przez samą gospodynię tego domu. Nedia właśnie kończyła kawałek tortu urodzinowego Kenego, gdy nadszedł czas na wręczanie prezentów jubilatowi. Sama bardzo miło wspominała swoje urodziny i cieszyła się, że jak wyruszą, w drogę Kenny zabierze te miłe wspomnienia z sobą. Siedziała koło dziesięciolatka, więc uważnie obserwowała brata, który był tym oszołomiony. Wujek Sycamore wstał i kaszlnął, by zwrócić na siebie uwagę.
– Kochany Kenny, dzisiaj skończyłeś dziesięć lat, więc jestem rad, że mogę Ci podarować upatrzonego startera przez ciebie jako prezent na twoje dziesiąte urodziny. – Mężczyzna podszedł do Kenego i przytulił go z całej siły. – Wszystkiego Najlepszego Siostrzeńcu.
– Dziękuję wujku – odparł chłopak, oddając uścisk. – Czyli teraz czas na prezenty! Hura, hura! – zawołał beztrosko chłopak.
– Na to wygląda. Proszę skarbie, tu jest prezent ode mnie i od taty – wtrącił się Julia Bilisch i wręczyła chłopcu małą paczuszkę, całując syna w czoło.
Kenny zaintrygowany pakunkiem rozerwał papier i wyciągnął z niego bardzo ładny niebieski portfel oraz czarną saszetkę na Pokedex.
– Jej Mamo, Tato to jest ekstra! – przytulił chłopak rodziców.
– I bardzo praktyczne – dodała Nedia szturchając przyjaźnie brata w ramię.
– Wszystkiego jeszcze raz Najlepszego! –
Nastolatka objęła brata, który oddał uścisk, gdy tak stali w objęciach. Podszedł do nich rozbawiony dziadek Profesor Rowan, wręczając wnuką po jednym Master Ballu, przytulając każdego z nich osobna.
– Jej dziadku to jest super!! Dziękuję! – krzyknęła wnuczka, przyglądając się kuli.
– Cieszę się. Skorzystaj z tego dobrze, a przede wszystkim mądrze. – pouczył dziewczynę Profesor Rowan.
– Na pewno tak zrobię – oznajmiła rozpromieniona nastolatka.
– Wiem, że tak zrobisz – odpowiedział dziadek pewnie z uśmiechem, patrząc na wnuczka z czułością.
– Teraz pójdę porozmawiać, z waszą matką, a moją córką o waszej podróży do Sinnoh.Starszy pan poszedł w stronę córki, która żartowała sobie z Oliverem.
– Co to jest za pokeball? – zapytał nastolatek zaciekawiony. Gdy siostra wpatrywała się w poke piłkę różnicą się od standardowego pokeballa.
– Później ci wytłumaczę, teraz przyczep go do paska – odparła uśmiechnięta Nedia do chłopca. Keny wykonał polecenie siostry, uśmiechając się pod nosem.
Nedia popatrzyła na rozradowanego brata, kochała tego smyka nad życie i uważała, że zasługuje na wszystko.
– Wiesz, ja jednak pójdę się przewietrzyć, będę na podwórku jak coś – odparła dziewczyna po chwili zastanowienia. Nedia mrugnęła do uśmiechniętego chłopaka. Do którego zbliżał się Wujek Sycamore.
Nedia czuła, że musiała wyjść, bo coś ją dusiło w środku, po policzkach pociekły łzy. Przecież to radosny dla nich dzień. To dlaczego zbierało się jej na płacz? Wyszła na ganek i usiadła na schodach. Poczucie straty – to ja gryzło, ale nikogo takiego nie straciła. Wnet przypomniała sobie wydarzenie ostatnich dwóch dni, kiedy wyszła na łąkę, chcąc się pożegnać z Scizorem taty, lecz nigdzie nie mogła go znaleźć. Wołała, wołała go, jednak nie przyleciał do niej tak jak zawsze. Nie tym razem. Pamiętała, ten dzień jakby był on dzisiaj, gdy po raz pierwszy poznała tego krnąbrnego Scythera, który dziwnym zbiegiem okoliczności lubił z nią spędzać swój czas, a ona dobrze się czuła w jego towarzystwie. Z oczu popłynęła samotna łza – kropla symbolizująca tęsknotę za przyjacielem.
–Ładna pogoda. Idealna na wyruszenie w swoją wymarzoną podróż – Nedia przetarła ręką mokry policzek, gdy usłyszała za sobą głos ojca.
Gared Bilisch był postawnym mężczyzną o tubalnym głosie oraz zielonych oczach. Spojrzał na córkę oraz stoczone wokół niej Sylveona i Leafeona.
– Mogę się przysiąść? – nastolatka kiwnęła głową i przesunął się w bok, robiąc Garedowi miejsce na schodach.
– Tak jest bardzo ładnie – przytaknęła ojcu nastolatka. – Dziwnie się trochę czuję – zawahała się Nedia – raczej zastanawiam się, czy nie jest dla mnie za późno? – dziewczyna spojrzała na ojca.
– Nigdy nie jest na nic za późno – odpowiedział Gerard córce – Jeśli bardzo czegoś chcesz i tego pragniesz, idziesz po to bezwzględu na wiek i konsekwencje – odparł Gared roztropnie.
– Może masz rację to nic, że jutro dopiero skończę piętnaście lat. Z Kennym będę się świetnie bawić – uśmiechnęła się dziewczyna podniesiona na duchu.
– I tak trzymaj moja krew – uszczypnął córkę delikatnie w policzek. – No tak masz jutro urodziny – podrapał się Gared zamyślony
– Tato ja już dostałam od was upominek. – poinformowała piętnastolatka wesoło ojca.
– Dziękuję za ciuchy i ogólnie za wszystko – przytuliła się do rodzica.
– Cieszę się skarbie, ale mam dla ciebie jeszcze coś – odsunął się od córki i z paska przy spodniach odczepił pokeball, kładąc go na kolanach córki.
Dziewczyna zaskoczona pogłaskała palcami ciepłą poke piłkę.
– To jest dla mnie – zapytała, nieśmiało dziewczyna.
– Tak to jest dla ciebie, bo coś podejrzewam, że on by za tobą, za bardzo by tęsknił, gdyby ciebie tu zabrakło – odpowiedział, tajemniczo mężczyzna. – Myślę, że oboje będziecie szczęśliwi oraz będę spokojniejszy, bo wiem, że się nim dobrze zaopiekujesz. – Gared puścił oczko do córki. Dziewczyna roześmiał się szczerze na słowa ojca.
– Dzięki. Tato teraz jest mi znacznie lepiej – dziewczyna uśmiechnęła się w stronę rozbawionego ojca.
Nedia wstała z pokebolem w ręce, chciała wypuścić go z kuli i poznać nowego kompana. Sięgnęła też po kule z Espurrem, aby maluch miał możliwość zapoznania się z nowym towarzyszem. Nastolatka miała już podrzucić bale do góry. Gdy z domu wybiegł roześmiany Kenny, trzymając w obu dłoniach piłki. Fletchling obserwował całą sytuację ze swojej bezpiecznej bazy na głowie.
– Nedia, tato popatrzcie mam Froakie i pokemona, od Olivera. – pokazał siostrze i ojcu pokeballe. – Tylko nie wiem, co jest w tym drugim balu. – Zamyślił się dziesięciolatek.
– A może byś tak wypuścił swoich nowych kolegów z pokellbali. – Zasugerował rozbawiony ojciec synowi.
Pani Bilisch z najstarszym synem i z resztą gości. Wyszli, na taras ciesząc się przyjemnym i ciepłym popołudniem. Tego dobiegającego ku końcowi dnia.
Nedia uśmiechnęła się do pod nosem, gdy podszedł do niej Profesor Sycamore.
– Widzę, że jeszcze nie zaczęłaś podróży, a już dzierżysz w dłoniach dwie nowe kule – zauważył profesor. – A i jeśli mogłabyś mi podać swój pokedex to bym ci wprowadził parę przydatnych do niego funkcji. –
– Jasne wujku nie ma problemu. – Uśmiechnęła się nastolatka uprzejmie do wujka.
– Złapałam tylko Espurra – opowiedziała niepewnie Nedia z uśmiechem – A ten drugi pokeboll to podarunek od taty – zerknęła w stronę mężczyzny, który rozmawiał z synami. Sama jestem go ciekawa, chociaż jest mi smutno – dodała zasmucona nastolatka.
Siostrzenica przełożyła jeden bal do jednej ręki i podała wujkowi jasnofioletowy pokedex. Wujek Sycamore wziął mini komputer, po czym podrapał się po brodzie.
– Hmm... To dość niezwykłe – oznajmił mężczyzna. – Espurry żyją w Lustrzanych Grotach i są jakby to opisać – trudne do złapania. Pod tym względem są, takie wyjątkowe nigdzie ich nie spotkasz, biegających samopas, a to jest naprawdę rzadki widok, aby je tu spotkać.
Nedia słuchała wujka zaintrygowana. Nie dość, że udało się jej złapać pierwszego pokemona, to okazuje się, że to nie jest na dodatek byle jaki pokemon.
– Podejrzewam, że ja chyba mogę was oświecić w tej sprawie – wtrącił się Gared, który przysłuchiwał się rozmowie jego córki ze swoim kuzynem. Kiedy jego najmłodszy syn akurat przekomarzał się z Oliverem.
– Byłem w Lustrzanych Grotach tydzień temu i może jakiś się schował w moim obozowisku. Miałem dla ciebie przywieźć cenne surowce do badań kuzynie. Jednak ktoś mi pokrzyżował plany i musiałem wracać szybciej, niż zamierzałem, bo zapas jedzenia dla moich pokemonów zniknął w ekspresowym tempie. – Zaśmiał się tubalnie Gared Bilisch.
– Pokażesz nam tego nicponia? – Zapytał się, ojciec Nedi – Widziałem wiele Espurrów, ale nigdy nie pomyślałbym, że z taj ekspaty przywiozę jednego do domu. Taki pasażer na gapę – dodał zabawnie ojciec, drapiąc się po głowie.
– A teraz pamiętam – zamyślił się Profesor Sycamore. – Chciałem, abyś mi podrzucił z tej groty trochę skałek. Potrzebowałem ich do badań. Zawiodłem się Gared, że mi ich wtedy nie dostarczyłeś. – Profesor popatrzył z wyrzutem na kuzyna.
Gared wzruszył ramionami z uśmiechem.
– Jeśli to cię pocieszy, jutro się tam wybieram. Więc przywiozę Ci tę lustrzane skałki.
– odparł mężczyzna.
– Zgoda – skwitował z uśmiechem zadowolony
Profesor.
Dziewczyna zachichotała i podrzuciła piłkę do góry, gdzie z niej pojawił się sprawca tych małych problemów, który umiejscowił się na głowie dziewczyny.
– Espurr – zakomunikował dumnie stworek.
– Ja się zastanawiam, czy mu po prostu, ktoś mu nie pomógł opróżnić tych zapasów. – zastanowił się blond włosy mężczyzna, przypatrując się szaremu poke kotowi.
– Fakt, faktem Nedia gratuluję. Espurr jest typem psychicznym, takie maluchy sprawiają niemałe problemy. Jednak odpowiednia nauka sprawi, że staną się mniej kłopotliwi i będą bardziej zdyscyplinowani – Ocenił Profesor – Jak go dobrze wyszkolisz stanie się dobrym pokemonem. Espurr poza tym ma ciekawą ewolucję – podsumował profesor – ale tego ci nie zdradzę – dodał tajemniczo i poszedł w stronę domu.
– No dobra dzieciaki, co powiecie na bitwę Pokemon? – powiedział zagadkowo Bilisch, gdy Profesor zniknął we wnętrzu domu.
– Bitwę?! – krzyknęli Nedia i Kenny jednocześnie.
–Tak i to nie byle jaką, bo podwójną i treningową, taki mały sparing – mrugnął ojciec do dzieciaków. – Zróbmy sobie podwójną bitwę, Oliver, będziesz ze mną – powiedział w stronę najstarszego syna.
– Ja się na to piszę – oznajmił podekscytowany Oliver, przeskakując przez biały płotek – A i nie dam wam taryfy ulgowej – rzucił w stronę młodszego rodzeństwa i poszedł w stronę trawiastego boiska.
– Dzieciaki idę po swoje pokemony, będę za sekundę – oznajmił Gared Bilisch i pobiegł w stronę drewnianej konstrukcji.
Do osłupiałych dzieci podeszła uśmiechnięta Julia Bilisch ze swoim ojcem.
– Dzieciaki będę wam kibicować, razem z Mime Jr na trybunach, więc dajcie z siebie wszystko – mrugnęła, do nich Pani Bilisch.
– Dziadek zatem będzie wam sędziował – podsumował Profesor Rowan uśmiechnął się pod wąsem – Jestem ciekawy tej walki waszych zmagań. Jako początkujących trenerów
oraz trzymam za was kciuki.
– Chodź Julio, zostawmy ich na razie samych. – oznajmił dziadek, bawiąc się wąsem.
– Przecież muszą się naradzić. – Wziął córkę pod ramię i poszli za Oliverem.
– Słyszałaś nasza pierwsza bitwa – szepnął Kenny zaskoczony do siostry, nadal trzymając w ręce bale.
– Tak słyszałam. – Odparła wesoło nastolatka – I wiesz, co myślę, że damy radę – posłała mu pokrzepiający uśmiech.
– Kochani jak myślicie damy radę? – zwróciła się do swoich podopiecznych.
– Espurr – poke kot za lewitował między oczami Nedi, by spocząć na jej ramieniu.
– Sylveon – baśniowy stworek zadeklarował swoją obecność, siadając przed trenerką
– Leafeon – zapiszczała podekscytowana Eevo ewolucja.
Nedia uśmiechnęła się do całej trójki. Zerknęła na czwartego pokemona tkwiącego w środku piłki. Jednak widząc niepewność w oczach jej brata, nachyliła się w jego stronę oraz uśmiechnęła się przyjaźnie.
– Nawet jak nie wygramy, to dajmy z siebie wszystko – ogarnęła mu loka z czoła.
– Przed nami wiele bitew, a to potraktuje jako dobrą zabawę. Okej — puściła do brata oko.
– Jasne – odpowiedział chłopak pokrzepiony na duchu słowami siostry. Nawet jak tego nie wygra potraktuje to jak dobrą zabawę.
– A teraz ekipa pokażcie się – chłopak zawołał i podrzucił swoje bale, by poznać swoich nowych towarzyszy.
Z dwóch strumieni bladoniebieskiej materii. Nastolatka ujrzała dwa pokemony.
– Froakie – zapiszczała zagubiona poke żaba
– Gliscor – zamruczał pokemon wesoło o złotych oczach i niebieskofioletowym ciele.
Nedia jednego rozpoznała, bo był to Froakie pokemon żaba typowy starter dla danego regionu. Jednak nie miała zielonego pojęcia, co to za pokemon, który miał strzypce zamiast łap.
– Wow – powiedział tylko jej brat, kierując swój pokedex w stronę nieznanego im pokemona.
Gliscor – to duży, głównie niebiesko-fioletowy wampiro-podobny Pokémon. Jego nogi mają dwa palce i nieco ciemniejsze koliste zabarwienie na spodzie, a ogon ma dwa kolce, nadające ogonowi podobieństwo do kłów wampira.
– No, no Oliver się postarał – mruknęła dziewczyna, patrząc na poke wampira z uznaniem.
– Hej Froakie i Gliscor - zwrócił się Kenny do swoich towarzyszy – Jestem Kenny i od teraz będę waszym trenerem, a to jest moja siostra Nedia Espurr, Leafeon i Sylveon – wskazał palcem na siostrę, która się zaśmiała i pomachała im grzecznie, a jej pokemony wymruczały w swoim języku cześć.
– Cieszę się, że was poznałem i będziecie mi towarzyszyć w tej wędrówce – kontynuował chłopak.
Kenny pogłaskał poke żabę po głowie, która zamruczała zadowolona.
Już miał się zwrócić do drugiego pokemona, kiedy poke wampir rzucił się na niego, tuląc się do niego zadowolony.
– Scor, scor – zamruczał rozradowany poke wampir – Ja też się cieszę, że cię mam Gliscor. – zaśmiał się Kenny, gdy pokemon go uwolnił.
– Fletchling – poke ptak podfrunął do Kenego na wysokość jego oczu.
– Tak o tobie też nie zapomniałem. Jeśli nadal chcesz, możesz dołączyć do mnie – Dziesięciolatek odczepil piłkę od paska i wystawił dłoń z kulą przed rudzikiem. Fletchling zadowolony puknął dziobem pokeball, a strumień czerwonego światła wchłonął poke ptaka do środka.
– Nieźle braciszku masz już trzy pokemony – powiedziała siostra z uznaniem, gdy Kenny wypuścił Fletchlinga z piłki.
– Dziękuję, a ty masz cztery – spojrzał znacząco na siostrę, która miała w dłoni pokeball. – Nie jesteś go ciekawa? – zapytał, dziesięciolatek zadziornie.
– Oczywiście, że jestem ciekawa. – Nedia spojrzała znacząco na kulę.
– Także pokaż mi się – nastolatka, podrzuciła poke kule do góry, by stanąć przed pokemonem, za którym bardzo by tęskniła. Z jej oczu popłynęły łzy szczęścia, kiedy spojrzała na poke insekta z którym spędzała większość swoich dni.
– Scizor – szepnęła dziewczyna, rzucając się na pokemona. Leafeon i Sylveon podbiegły do poke insekta, witając się z nim przyjaźnie.
– Scizor, Scizor – zabrzęczał zadowolony pokemon i pozwolił się tulić nastolatce. Lubił Nedie i cieszył się, że została jego nowa trenerką
Scizor – to dwunożny, insektoidalny Pokémon z czerwonym, metalicznym egzoszkieletem. Ma szare, wysuwane przednie skrzydła i tylne skrzydła z prostą, zakrzywioną żyłką. Jego głowa ma kształt latawca z trzema tępymi rogami wystającymi ponad czoło i ciemnożółtymi oczami.
Zakomunikował komunikator Kenego.
– Ekstra, Scizor będzie z nami podróżować.
Dobrze wiedział, jak dużo znaczył ten pokemon dla Nedi, więc się cieszył jej szczęściem, ponieważ lubił obserwować swoją rozpromienioną siostrę
– Na to wygląda – odpowiedziała nastolatka czule, głaszcząc egzoszkilelet pokemona.
– Scizor – mruknął poke robak zadowolony.
2.3
Nedia i Kenny rozbawieni weszli na polane, gdzie czekali na nich ich Tata i Oliver. Nedia mogła już powiedzieć, że jest szczęśliwa. W końcu dostała od taty pokemona, który wiele dla niej znaczył tak jak Sylveon i Leafeon. Pomogli sobie nawzajem, raczej to Scyther stał się jej aniołem stróżem. Nedia tylko z tatą pomogła mu się wyleczyć i dojść do siebie.
Czwórka jej towarzysz odpoczywała w pokebolach. Podczas gdy Pokemony Kenego były poza poke kulami.
Pani Bilisch siedziała już na drewnianej ławce z Mime jr na kolanach. Julia, kiedy już zauważyła swoje dzieci, pomachała im z oddali radośnie, gdy zajęły swoje miejsca na wyznaczonym polu.
Dziadek Rowan kaszlnął, by zwrócić na siebie uwagę uczestników bitwy.
– Rozpoczynamy podwójną bitwę. Zasady są proste, każdy uczestnik używa tylko jednego pokemona. Wygrywa ta drużyna, która pokona jednego pokemona, drużyny przeciwnej – oznajmił Rowan. – Zaczynamy!
– Dzieciaki powodzenia, lecz nie damy wam forów! – krzyknął Gared Bilisch, rzucając poke piłkę w stronę boiska.
– Flygon, zaśpiewaj swoją wietrzną pieśń.
– Flaygon – zawył poke ważki typu smoczego.
Oliver uśmiechnął się tajemniczo, podrzucając swoją poke piłkę.
– Helioptile, rozgrzejmy to widowisko – do Flygona Gareda dołączył pokemon Olivera.
– Helioptile – zawył pokemon jaszczurka.
Kenny spojrzał na pokemona brata zaintrygowany, przygryzając wargę i wyciągnął mini komputer z saszetki. Nedia też jeszcze nie widziała takiego pokemona, więc była ciekawa, co urządzenie o tym pokemonie ma do powiedzenia.
Helipotile – to dwunożny Pokémon podobny do jaszczurki. Jest przede wszystkim jasnożółty z czarnymi łapami i końcówką ogona. Wierzchołek głowy również jest czarny z trójkątnym żółtym znaczeniem na czole. Ma niebieskie oczy, lekko spiczastą głowę, zwężający się ogon i trzy palce u każdej stopy. Po obu stronach głowy wisi spiczaste przedłużenie z żółtą końcówką. Mogą one usztywniać i rozszerzać się w kołnierz.
Czwórka jej towarzysz odpoczywała w pokebolach. Podczas gdy Pokemony Kenego były poza poke kulami.
Pani Bilisch siedziała już na drewnianej ławce z Mime jr na kolanach. Julia, kiedy już zauważyła swoje dzieci, pomachała im z oddali radośnie, gdy zajęły swoje miejsca na wyznaczonym polu.
Dziadek Rowan kaszlnął, by zwrócić na siebie uwagę uczestników bitwy.
– Rozpoczynamy podwójną bitwę. Zasady są proste, każdy uczestnik używa tylko jednego pokemona. Wygrywa ta drużyna, która pokona jednego pokemona, drużyny przeciwnej – oznajmił Rowan. – Zaczynamy!
– Dzieciaki powodzenia, lecz nie damy wam forów! – krzyknął Gared Bilisch, rzucając poke piłkę w stronę boiska.
– Flygon, zaśpiewaj swoją wietrzną pieśń.
– Flaygon – zawył poke ważki typu smoczego.
Oliver uśmiechnął się tajemniczo, podrzucając swoją poke piłkę.
– Helioptile, rozgrzejmy to widowisko – do Flygona Gareda dołączył pokemon Olivera.
– Helioptile – zawył pokemon jaszczurka.
Kenny spojrzał na pokemona brata zaintrygowany, przygryzając wargę i wyciągnął mini komputer z saszetki. Nedia też jeszcze nie widziała takiego pokemona, więc była ciekawa, co urządzenie o tym pokemonie ma do powiedzenia.
Helipotile – to dwunożny Pokémon podobny do jaszczurki. Jest przede wszystkim jasnożółty z czarnymi łapami i końcówką ogona. Wierzchołek głowy również jest czarny z trójkątnym żółtym znaczeniem na czole. Ma niebieskie oczy, lekko spiczastą głowę, zwężający się ogon i trzy palce u każdej stopy. Po obu stronach głowy wisi spiczaste przedłużenie z żółtą końcówką. Mogą one usztywniać i rozszerzać się w kołnierz.
Kenny z determinacją i zabawnym błyskami w oczach zawołał.
– Fletchling, pokaż swoją determinację – Rudzik pofrunął w stronę łąki, by stanąć naprzeciw jaszczurki.
– Fletchling – zaćwierkał poke ptak wojowniczo, zachęcony słowami trenera.
– Oho będzie ciekawie – oznajmił Oliver – Hej Gliscor, widzę, że się zadomowiłeś. Cieszę się! – wykrzyknął przyjaźnie Oliver do poke wampira.
– Gliscor – zamruczał pokemon przyjaźnie.
– Ol, dziękuję Ci za tego Gliscora – krzyknął radośnie dziesięciolatek – To jest ekstra prezent. – uniósł kciuk do góry w stronę brata.
Gliscor zaintrygowany zachowaniem chłopaka próbował nieudolnie powtórzyć gest trenera.
Oliver tylko zaśmiał się, kręcąc głową rozbawiony.
Nedia długo się zastanawiała, którego pokemona wybrać, korciło ją, aby do tej bitwy wziąć Scizora. Wiedziała, że bez obaw poradziłby sobie z taty Flygonem. Już miała wyrzucić poke piłkę na boisko, gdy na prowizoryczne trybuny wszedł profesor Sycamore i siadł koło pani Bilisch.
Nedia uniosła kąciki ust do góry.
Wiedziała, komu powierzy tę walkę.
– Sylveon to twoje zmagania – poke wróżka zmaterializowała się na polu walki.
– Sylveon – pisnął Eevee ewolucja wesoło.
– Sprytnie dziecko wystawiać typ baśniowy, naprzeciw typowi smoczemu – pochwalił wybór córki Gared.
– Jednak z nami tak łatwo nie wygrasz. Mam nadzieję, że prezent ci się spodobał. – zaśmiał się tubalnie mężczyzna w stronę nastolatki.
Nastolatka uśmiechnęła się tajemniczo i zerknęła na brata, który przeglądał w pokedexie typowe ruchy dla Fletchlinga, zanim ponownie spojrzała na ojca.
– Bardzo się spodobał oraz liczę na to, że dacie nam z Oliverem wycisk. – Nastolatka się uśmiechnęła.
– Więc zaczynamy! Wyzywający mają pierwszeństwo – powiedziała dobrotliwie dziewczyna.
Gared zrozumiał aluzje i uśmiechną się pod nosem.
– Jeśli tak wolisz córko. Flygon, użyj Fali dźwiękowej na Sylveonie.
– Flygon – z pyszczka poke ważki w stronę Sylveona pomknął strumień powietrza z charakterystycznym fioletowym błyskiem jakby pulsowania.
Nedia nie miała zamiaru dać się złapać na pierwszej linii.
– Sylveon, unik i kontratakuj Rozbrajającym Głosem.
– Sylv–eon – Stworek zwinne uskoczył przed atakiem i z pyszczka wypuścił swoją serię wiązań powietrza z delikatnymi różowymi kółkami. Smok ważka wzbil się w górę dzięki czemu, uniknął falę różowej materii.
– Nieźle – skomentował Pan Bilisch – ale my się dopiero rozgrzewamy.
– Flygon, Błotny Plask, później Czekanie – wykrzyknął Gared.
– Fletchling, pokaż swoją determinację – Rudzik pofrunął w stronę łąki, by stanąć naprzeciw jaszczurki.
– Fletchling – zaćwierkał poke ptak wojowniczo, zachęcony słowami trenera.
– Oho będzie ciekawie – oznajmił Oliver – Hej Gliscor, widzę, że się zadomowiłeś. Cieszę się! – wykrzyknął przyjaźnie Oliver do poke wampira.
– Gliscor – zamruczał pokemon przyjaźnie.
– Ol, dziękuję Ci za tego Gliscora – krzyknął radośnie dziesięciolatek – To jest ekstra prezent. – uniósł kciuk do góry w stronę brata.
Gliscor zaintrygowany zachowaniem chłopaka próbował nieudolnie powtórzyć gest trenera.
Oliver tylko zaśmiał się, kręcąc głową rozbawiony.
Nedia długo się zastanawiała, którego pokemona wybrać, korciło ją, aby do tej bitwy wziąć Scizora. Wiedziała, że bez obaw poradziłby sobie z taty Flygonem. Już miała wyrzucić poke piłkę na boisko, gdy na prowizoryczne trybuny wszedł profesor Sycamore i siadł koło pani Bilisch.
Nedia uniosła kąciki ust do góry.
Wiedziała, komu powierzy tę walkę.
– Sylveon to twoje zmagania – poke wróżka zmaterializowała się na polu walki.
– Sylveon – pisnął Eevee ewolucja wesoło.
– Sprytnie dziecko wystawiać typ baśniowy, naprzeciw typowi smoczemu – pochwalił wybór córki Gared.
– Jednak z nami tak łatwo nie wygrasz. Mam nadzieję, że prezent ci się spodobał. – zaśmiał się tubalnie mężczyzna w stronę nastolatki.
Nastolatka uśmiechnęła się tajemniczo i zerknęła na brata, który przeglądał w pokedexie typowe ruchy dla Fletchlinga, zanim ponownie spojrzała na ojca.
– Bardzo się spodobał oraz liczę na to, że dacie nam z Oliverem wycisk. – Nastolatka się uśmiechnęła.
– Więc zaczynamy! Wyzywający mają pierwszeństwo – powiedziała dobrotliwie dziewczyna.
Gared zrozumiał aluzje i uśmiechną się pod nosem.
– Jeśli tak wolisz córko. Flygon, użyj Fali dźwiękowej na Sylveonie.
– Flygon – z pyszczka poke ważki w stronę Sylveona pomknął strumień powietrza z charakterystycznym fioletowym błyskiem jakby pulsowania.
Nedia nie miała zamiaru dać się złapać na pierwszej linii.
– Sylveon, unik i kontratakuj Rozbrajającym Głosem.
– Sylv–eon – Stworek zwinne uskoczył przed atakiem i z pyszczka wypuścił swoją serię wiązań powietrza z delikatnymi różowymi kółkami. Smok ważka wzbil się w górę dzięki czemu, uniknął falę różowej materii.
– Nieźle – skomentował Pan Bilisch – ale my się dopiero rozgrzewamy.
– Flygon, Błotny Plask, później Czekanie – wykrzyknął Gared.
– Flygon – pokemon z pyszczka wypuścił błotny pocisk, który wylądował na głowie Sylveona utrudniając mu widzenie. Ciało poke ważki zaświeciło się białym blaskiem i uderzyło w zdezorientowanego Sylveona.
– Sylveon – krzyknęła Nedia, gdy eevo ewolucja wylądowała u stóp trenerki.
– Nic ci nie jest? – dodała zaniepokojona dziewczyna.
– Sylveon – mruknął poke wróżka, podnosząc się z upadku. Dając znak trenerce, że nic złego się z nim nie dzieje.
– To Świetnie! – pochwaliła Nedia podopiecznego. – Gramy dalej. Tato nie poddamy się tak łatwo – oznajmiła dziewczyna
– Sylveon – zapiszczał pokemon, zgadzając się z trenerką.
– I to mi się podoba – odparł zadowolony ojciec.
– Teraz nasza kolej – odezwał się Oliver z rozbawieniem.
– Helipolite też użyj Błotnego Plasku na Fletchlingu, a później Buldożer.
– Fletchling, Unik – wykrzyknął polecenie
Kenny.
Jednak Fletchling za wolno zareagował i dostał błotny pociskiem prosto w oczy. Ciało Helipolite zabłysło białym światłem. Następnie poke jaszczurka wystartowała w stronę rudzika, taranując go w wyniku czego Rudzik, upadł dwa kroki przed trenerem.
– Fletchling, nic ci nie jest – zawołał zaniepokojony Kenny do leżącego poke ptaka.
– Fletchling – ptaszek pomachał skrzydełkiem w stronę trenera, jakby chciał powiedzieć – Nic mi nie jest spokojna głowa.
– Dobra Fletchling, Dziobanie – krzyknął Kenny.
Mały poke ptak dał nura w stronę poke jaszczurki, a jego czarny dziób się wydłużył i zabłysnął białym światłem.
– Helipolite nie pozwólmy mu na to, kontratakuj Machnięciem Ogona.
– Heli – polite – ogon jaszczurki rozlśnił się białą poświatą, czekając na dogodny moment, by uderzyć poke ptaka.
– Fletchling Szybka Ochrona i Dziobanie – powtórzył Kenny.
Ciałko poke ptaka pokryło się niebieskim blaskiem, aby zaatakować poke jaszczurke.
W wyniku zetknięcia się obu ruchów, oba pokemony odrzuciło naprzeciw swoich trenerów.
– Fletchling – zawołał zaniepokojony Kenny do leżącego poke ptaka.
– Fletchling – Rudzki otrzepał się i popatrzył na trenera z determinacją.
– Helipolite kolego nic ci nie jest – Oliver się zmartwił.
– Helipolite – poke jaszczurka uśmiechnęła się do trenera uspokajająco. Lecz widać było po niej, że te zmagania lekko ją zmęczyły.
Oliver Bilisch zmartwił się, wiedział, że Helipotile nie wytrzyma długo. Miał go dopiero, od tygodnia, od kiedy Wujek Sycamore wysłał ją do niego jako prezent urodzinowy i tak naprawdę stała się jego pieszczochem, niż pokemonem do bitew.
– Tak trzymaj Fletchling, Powietrzny As –
– Flet... ling – Ciałko rudzka zajaśniało białym światłem oraz zaszarżował na osłabioną poke jaszczurkę, która się zachwiała.
– Dziobanie – chłopak wypowiedział następną sekwencję ruchu. Poke ptak zaczął sumiennie dziobać żółtą jaszczurkę.
Oliver, był zaskoczony tym jak jego brat zaczął się w tej bitwie odnajdywać. Mianowicie tym jak Kenny zaczął pewnie przekazywać swojemu pokemonowi płynne i wyraźne polecenia. Uśmiechnął się pod nosem, bo Kenny być może stanie się kiedyś obiecującym trenerem. Spojrzał na siostrę, która też sobie nieźle radziła z Sylveonem w tej batalii. Chociaż ten mecz, był formą treningu dla rodzeństwa. Sam się przy tym świetnie bawił, w laboratorium u dziadka nie mógł sobie pozwolić na taką beztroskę, ponieważ jako asystent profesora miał wiele obowiązków.
– Helipolite czas to zakończyć, Ładowanie i piorun.
– Sylveon, Świetlisty Ekran ochroń siebie i
Fletchlinga. – poke wróżka, wykonała polecenie, tworząc przed sobą i poke ptakiem złoty ekran, który miał go osłonić przed piorunem.
– Helip – olite – stworek zaczął się iskrzyć, po czym wypuścił dość pokaźny piorun w stronę rudzika.
– Flygon, Smoczy Oddech! – wykrzyknął Gared. Ojciec dziewczyny, był wyraźnie zdziwiony wytrzymałością Sylveona.
– Flygon – Poke ważka wypuściła z pyszczka pokaźny strumień kolorowego światła w stronę Eevo ewolucji, likwidując jej barierę ochroną.
–Dzięki Ned, Fletchling błędny ognisk! – uśmiechnął się Keny do siostry.
– Fletchling wypuścił w stronę poke jaszczurki z dzioba małe płomyki ognia, które lekko oparzyły poke jaszczurkę.
Sylveon przyjął dość sporą dawkę smoczego oddechu. Stworek, zachwiał się próbując nie upaść.
Nedia musiała przyznać, że nawet im ten sparing dobrze szedł. Wiedziała, że jakby to była prawdziwa bitwa, nie szłoby im tak łatwo. Znała możliwości taty i jeśliby chciał, to pokonałby ją najsilniejszymi ruchami Flygona.
– Sylveon – warknął stworek, patrząc na swojego przeciwnika. Nedia kiwnęła głową w przeciwieństwie do zmęczonego Sylveona, Flygon był tylko lekko draśnięty.
– Sylveon, Prędkość – ze wstążek pokemona pomknęły złote gwiazdki w stronę poke ważki, które zranił Flygon.
– Sylveon, Świetnie! – Nedia pochwaliła podopiecznego – a teraz Atak Ogonem.
– Sylv–eon – poke wróżka odbił się od podłoża, a jego ogon zalśnił białym blaskiem, by zadać mu dość mocny cios, powodując to, że przeciwnik opadł na ziemię.
Gared już miały krzyknąć kolejną komendę, lecz Nedia Bilisch była szybsza
– Bajkowy wiatr! – dodała Nedia.
– Sylveon – pokemon skoczył do góry.
Sylveon zapiszczał, a migotliwe różowe drobinki powietrza pomknęły w stronę Flygona.
– Fletchling. Pchnięcie – poke ptak pomknął jak strzała w stronę osłabionego dość Helipolite i odrzucił go w stronę Olivera.
– Helipolite – zajęczał pokemon i opadł na trawę.
– Helipolite jest niezdolny do walki. Zwycięzcami tego treningowego pojedynku zostali Nedia i Kenny. – obwieścił Profesor Rowan
Gared odwołał swojego pokemona do kuli i podszedł, do syna, składając mu gratulacje. Nedia uśmiechnęła się do zmęczonego, ale wesołego Sylveona, który rzucił się na trenerkę zadowolony. Dziewczyna roześmiała się rozbawiona na te przejaw radości pokemona.
–Tak, słyszałeś Fletchling, wygraliśmy – Kenny podbiegł do poke ptaka, który usiadł na płotku – byłeś świetny – zawołał uradowany, głaszcząc rudzka.
– Cała wasza czwórka, była świetna – Ty i twój Fletchling oraz Nedia i jej Sylveon, oboje się dzisiaj spisaliście – pochwalił Gerard dzieci – Pokazaliście w tej potyczce tworząca się między wami a waszymi pokemonami więź. Mam nadzieję, że będziecie pielęgnować tę przyjaźń, by później zbierać z tego piękny plon – poczochrał synowi włosy.
Nedia wstała z trawy i przytuliła się do boku taty.
– Jejku dzieciaki to było epickie. – wyraził swoją opinię Oliver radośnie. – Myślę, że jeszcze wyrośnięcie na obiecujących trenerów. – zauważyło żartobliwie najstarsze dziecko Bilischów.
Do Olivera podeszła zmęczona, lecz uśmiechnięta poke jaszczurka. Dwudziestolatek wziął na ręce Helipotile, obejmując go troskliwie.
– Świetnie się spisałeś, kolego – pochwalił Oliver swojego pokemona.
– Helipolite – odpowiedziała zmęczona poke jaszczurka radośnie.
– Tato, Oliver Nedia coś się dzieje z Fletchlingiem – wszyscy jak mąż i żona spojrzeli na poke ptaka, który zalśnił błękitnobiałym i zaczął rosnąć.
– Kenny twój pokemon ewoluuje – oznajmił Profesor Rowan do wnuka, gdy do nich dołączył.
– Ewolucja? Jej super! – krzyknął Kenny, gdy zamiast Fletchlinga, była jego wyewoluowana ewolucja. – W pokedexie, w sekwencji ruchów Fletchlinga, było napomknięte, że jest on gotów do ewolucji.
Jednak nie myślałem, że to nastąpi już teraz. – podrapał się Kenny po nosie.
Nedia zaśmiała się i pogłaskała poke ptaka po głowie.
– Witamy Fletchinder, aleś ty ładniutki – zagruchała dziewczyna. Sylveon ucieszony sytuacją pogłaskał Fletchindera wstążką.
– Fletchinder – zaśpiewał pokemon radośnie z okazywanej mu uwagi. Patrząc tęsknię w stronę głowy Kenego, był już większy i mógł zapomnieć o siedzeniu na jego lokach. Chociaż przebywał tam krótko, to polubił tę miejsce.
Kenny uśmiechnął się do Fletchindera, skanując dane poke ptaka. Gdy pozostałe pokemony chłopaka rozmawiały wesoło z odmienionym kolegą.
Fletchinder – to ptasi pokemon z przeważnie pomarańczowym i czarnym upierzeniem. Fletchinder ma woreczek z płomieniem w brzuchu. Poluje, podpalając wysoką trawę i spadając na pokemony, które próbują uciec od ognia. Po schwytaniu ofiara jest gotowana przed spożyciem.
– Widzę dzieciaki, że ten dzień był dla was pełen niespodzianek – podsumował Wujek Sycamore – To była ciekawa rozgrywka. – dodał, gdy podszedł do dzieci z Julią Bilisch, podając Nedi jej pokedex.
– Kenny Gratuluję Fletchinder jest typem i latający, i ognia. Myślę, że Fletchling, był w ostatnim studium przed ewolucyjnym, dlatego nas dzisiaj zaskoczył – uśmiechnął się pod nosem.
– Ewolucja, jest dla nas tajemnicą, która ciągle nas zaskakuje, a my profesorzy ciągle się o nich uczymy czegoś nowego. – odparł wujek dzieci z zadumą, poprawiając granatową koszulę.
– Nie zmienia to faktu, że to były interesujące zmagania – mrugnął do Nedi i Kenego oraz wyciągnął pokeball z kieszeni.
– No na mnie już pora, dziękuję za tak wspaniały dzień. Jednak obowiązki profesora mnie wzywają.
Garchomp na nas już pora – wypuścił pokeball, a z niego błękitnego strumienia światła wyszedł pokemon przypominający rekina młota z opływowym kształtem.
– Garchomp – ryknął pokemon, gdy wujek zwinne na niego wskoczył.
– Dobra kochani, żegnajcie Profesor Rowanie, czekam na twój kolejny wykład o ewolucji pokemonów. – zwrócił się w stronę dziadka dzieci.
– Mój chłopcze już wszystkiego, co mogłem, to cię nauczyłem. Nie mniej zapraszam cię do mojego laboratorium, mam parę rzeczy, które mogą cię zainteresować. – odparł tajemniczo Profesor. Wiedz, że zawsze jesteś u mnie mile widziany – dodał przyjaźnie starszy pan.
Profesor Sycamore zaśmiał się serdecznie na słowa swojego dawnego mentora.
– O na pewno niedługo tam zajrzę z wizytą profesorze Rowanie. – rzekł młodszy profesor.
– Dzieciaki dzwońcie do mnie w razie potrzeby. W pokedexie macie wpisany mój numer na szybkim wybieraniu – oznajmił wujek, a dzieci pokiwały głową z uśmiechem. – Julio bardzo dziękuję za gościnne, Gared wpadnij do mnie. Jutro omówimy twój powrót do Groty Lustrzanej. Gared tylko kiwnął głową w stronę profesora Sycymora rozbawiony.
– Drobiazg wpadaj do nas częściej – odparła wesoło mama pociech. – Dałabym ci maści lecznicze z czerwonych jagód dla pokemonów w twoim laboratorium, ale zapakowałam wszystko dla dzieciaków – dodała zmartwiona kobieta.
– Miło, ale nie trzeba, a co do odwiedzin. Postaram się do was zaglądać jak najczęściej – posłał uśmiech kobiecie.
Profesor Sycamore rozsiadł się wygodnie i zwrócił się do swojego Pokemona.
– Garchomp w górę – poke smok za ryknął i wzbił się w górę, po czym pomachał im wszystkim jeszcze na dowodzenia.
Nedia i Keny machali wujkowi, dopóki nie zniknął im z oczów.
Nedia uśmiechnęła się w stronę rodziców i podeszła do nich mocno się tuląc, Sylveon, był trochę wyczerpany, ale posłusznie poczłapał za swoją trenerki.
– Dziadku to na nas też już jest pora? – zapytał Keny podekscytowany starszego Pana.
Dziadek się tylko zaśmiał wesoło, gładząc wąsy.
– Hola, hola młody człowieku – Julia Bilisch ostudziła, zapał syna.
– Najpierw zajmiemy się waszymi osłabionymi pokemonami, zanim gdziekolwiek pójdziecie – dodała kobieta z uśmiechem.
Dziadek Rowan położył rękę na ramieniu chłopca.
– Wasza mama ma rację, najpierw zajmiemy się waszymi pokemona, więc kochani oddajcie nam wszystkie pokeballe. Nedia uśmiechnęła się uprzejmie do dziadka i zwróciła Sylweona i podała dziadków wszystkie cztery kulę. Następnie Kenny podał mamie swoje trzy poke piłki.
– Dobrze dzieciaki my z waszą mamą idziemy do waszego domowego laboratorium, a wy w tym czasie upewnijcie się, czy już wszystko macie spakowane.
– Julio masz jeszcze Flygona, tata dorzucił jeszcze swojego pokeballa, którą w powietrzu złapał Mime Jr.
– Mime Jr – zapiszczał poke Clown, obejmując poke kule.
Gared poszedł do swoich pociech, obejmując ich opiekuńczo. Oliver poszedł za dziadkiem i Panią Bilisch, by zająć się swoim zmęczonym Helipotile.
– Dzieciaki pamiętajcie, co wam teraz powiem – rzekł, patrząc w horyzont.
– Po pierwsze, szanujcie się, a po drugie nie przechodźcie obojętnie na krzywdę pokemona. Dużo jest takich ludzi, którzy nie widzą tego, jakimi cennymi towarzyszami są te niezwykłe istoty. Mam nadzieję, że wy to docenicie – spojrzał na Nedie i Kennego zamyślony.
Nedia nie była pewna, co ojciec chciał im przekazać. Jednak czuła, że niedługo zrozumie sens słów, które przekazał im Gared Bilisch.
– Mamy chwilę to, co powiecie na to, abyśmy się napili czegoś ciepłego. – słowa ojca wyrwały dziewczynę z zadumy.
– Jestem za! – wykrzyknął Keny, Nedia zachichotała, popierając ten pomysł.
– To chodźmy – odparł Gared, kierując się z dziećmi w stronę domu.
***
3.Witaj Shinnoh, (Nie) znajomy.
Ktoś się martwi, że rozdziały długie? Hm, ja na pewno nie, wręcz przeciwnie 😉 Będę komentowała na bieżąco w czasie czytania - mam nadzieję, że się połapiesz. No i będzie długo. Oj, bardzo długo...
OdpowiedzUsuńDo tematu literówek wrócimy, kiedy ogarniesz komputer, na razie ich nie ruszam 😉
O, widzę u Billischów tak jak u mnie w rodzinie, lubią dawać sobie w prezencie ubrania. Cóż, osobiście nie popieram, bo mój gust i gust reszty rodziny to dwie różne planety, ale widać Kenny i Nedia nie narzekają, więc chyba u nich w domu w tym temacie troszkę lepiej się dogadują. W ogóle plus za to wprowadzenie opisów stroju. Strasznie mnie zawsze wkurza ten oklepany schemat: postać-włosy-oczy-bluzka-spodnie-buty. Dzięki tym prezentom trochę urozmaiciłaś opisy strojów. Tylko nie nadużywaj tego, żeby nie okazało się za chwilę, że wszyscy tam latają w sprezentowanych ciuchach, okej? 😝
Swoją drogą, zawsze zastanawiało mnie, po co młodym chłopcom w anime te gogle na głowie - może Kenny mnie oświeci 😉
A jeśli chodzi o Julię, to bez przesady, czterdziestka to jeszcze nie taka tragedia, żeby być starym i pomarszczonym. Jak na mamę trójki dzieci, z ktorych najstarsze podchodzi pod dwudziestkę, powiedziałabym, że jest nawet dość młoda 😉
W ogóle to fajnie, że rodzice Nedii są tak entuzjastycznie nastawieni do podróży swoich dzieci. W większości opowiadań, jakie czytałam, rodzice zawsze mieli jakieś "ale". No, ale czegoś się w końcu można spodziewać po córce słynnego profesora Rowana, co nie 😜
Nedia miała fuksa z tym Espurem. To faktycznie mogła być samiczka, szanse pół na pół. Ale trzeba przyznać, że dziewczyna jest strasznie emocjonalna. Wstała z łóżka może z godzinę albo dwie temu, a już chyba piąty raz płacze ze wzruszenia. Oj, już sobie ją wyobrażam w podróży 😅
Kurczę, jeśli wszyscy będą tak tego Fletchlinga częstować chrupkami, to się wkrótce biedny od ziemi nie oderwie. Aż mi się przypomniał taki jeden odcinek anime, w którym było właśnie stadko takich grubiutkich Pidgey'ów, co to zapomniały, jak się lata 😂
O, i wreszcie się Nedii tata odezwał! Już myślałam, że wszyscy blogowi ojcowie tacy małomówni, jak, nie przymierzając, pan Root 😉
Poczekaj, poczekaj, bo troszkę się już pogubiłam. Skoro Nedia jest siostrzenicą profesora Sycamore, to musi on być bratem Julii, czyli... szwagrem Gareda. W takim razie dlaczego oni mówią do siebie per "kuzynie"? Nigdy nie byłam dobra w tych wszystkich rodzinnych powiązaniach, ale w tym przypadku chyba nie chce być inaczej. Bo gdyby Gared i Sycamore faktycznie byli kuzynami, to wyszłoby na to, że Julia wzięła ślub z własnym kuzynem. Popraw mnie, jeśli się mylę.
Kim właściwe są ci Billischowie, skoro mają koło domu swoje własne boisko trawiaste z trybunami? Nadziani muszą być, nie ma co 😜
Emm... dobrze rozumiem? Nedia szukała Scizora i płakała za nim przez dwa dni, a on sobie w tym czasie spokojnie siedział w Ballu u Gareda? No cóż, na myśl nasuwa mi się tylko: "Dzięki, tato!" 😝
OdpowiedzUsuńOgólnie to wierzę w zbiegi okoliczność, ale w tym przypadku, to Julia i Gared musieli bardzo dokładnie planować rodzinę. Bo skoro Kenny ma urodziny dziś, Nedia jutro, a Oliver dostał Helioptile na urodziny też "w tygodniu", to nam daje... tak, jedno dziecko dokładnie co pięć lat, niemal co do dnia. Przypadek? Nie sądzę 😉
Jeśli chodzi o samą walkę, to faktycznie Nedia i Kenny całkiem całkiem sobie w niej poradzili, chociaż na pewno nie nazwałabym tego walką podwójną. Poza momentem, kiedy Nedia nakazała Sylveonowi użycie świetlistego ekranu, żeby osłonić jego i Fletchlinga, to były tak naprawdę dwa oddzielne pojedynki. Sylveon kontra Flygon i Fletchling kontra Helioptile. Zero interakcji między partnerami w walce. O ile jeszcze Kenny i Nedia mieli prawo nie ogarniać, bo był to ich pierwszy pojedynek w ogóle, to Gared i Oliver podobno są całkiem dobrzy. A tutaj wcale ze sobą nie współpracowali. Spodziewałam się po nich czegoś trochę innego, nawet jeśli cały czas dawali młodszym Billischom fory.
Fajnie, że Fletchling ewoluował! Bo co by Kenny robił z takim malutkim pisklaczkiem 😜 Chociaż jak sobie przeczytałam opis Fletchindera z Pokedexa, ten o gotowaniu Pokemonów przed spożyciem, to brrr... 😅
Hej, ale jak to? To Sycamore nie jest synem Rowana? Ale przecież to brat Julii, tak? Teraz już do reszty się pogubiłam 🙄
O, Billischowie oprócz boiska mają też własne laboratorium? Chociaż to już w sumie mniej zaskakujące, skoro Gared jest naukowcem. W ogóle to bardzo "naukowa" rodzina, jak widzę. Gared, Rowan, Sycamore, Oliver - wszyscy robią w badaniach, że tak się wyrażę. Nawet Julia jakieś tam maści wytwarza, z tego, co wyczytałam.
No dobrze, pora na podsumowanie. Ostrzegałam, że będzie długo, co nie? 😉 Ogólnie bardzo dużo się tu zadziało. Nowe Pokemony już pierwszego dnia i do tego ewolucja. Dużo prezentów i miłych niespodzianek. Było bardzo sympatycznie, sielsko i rodzinnie. Ale też chwilami dość niegramatycznie. Naprawdę warto, żebyś jeszcze raz przeglądała rozdział przed jego publikacją - wiem, co mówię, sama sprawdzam czasem po trzy razy, a i tak zawsze jakiś błąd się wkradnie.
Trzy rady dla Ciebie, jeśli miałabyś ochotę popracować trochę nad jakością tekstu (bo fabularnie jest naprawdę okej!):
- poczytaj trochę o zapisie dialogu, bo chwilami można się troszkę pogubić;
- uważaj na przecinki - często są tam, gdzie niepotrzebne, a obok, gdzie potrzeba, nie ma;
- i chyba najważniejsze - walcz z powtórzeniami. Myślę, że na tym powinnaś się skupić najbardziej. Polecam internetowe słowniki synonimów, czasem można jakieś słowo naprawdę fajnie zamienić i zdanie brzmi już o wiele lepiej.
Powodzenia z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że Nedia i Kenny zdążą już dotrzeć do Sinnoh 😊
Pozdrówki,
Nathaly
Najpierw zaczniemy od witaj:p
UsuńDobrze teraz wytłumaczę te powiązania rodzinę między Garedem a profesorem Sycamore xD
Jeśli się nie pogubisz to będzie okej :]
Mama Gerarda i ojciec profesora Sycamore to rodzeństwo, czyli brat i siostra, czyli Garad Bilisch i Agustine Sycymore są bliskimi kuzynami.
A profesor Rowan ogólnie był mentorem profesora Sycymore(tak było naprawdę)
Jak będę miała chwilę to chyba zrobię drzewo genealogiczne. Mam nadzieję, że jakieś twoje wątpliwości rozwijała.I napewno, jeszcze będę wracała wątki rodziny, więc coś tam będzie wiadomo kim są ich rodzice dokładnie.
Tak muszę lekko pozmieniać i napewno będę ten rozdział rzetelnie poprawiać, może nawet zmienię tytuł na
1.Pierwszy pokemon w Kalos i indywidualne pojedynki.( Czyż nie lepiej brzmi heh)
Dziękuję,że mnie odwiedzasz.😉
I uff cieszę się, że wybrnełam z tym pojedynkiem.
Miłego.
aaa zagadka Scizora na pewno się wyjaśni w następnym poście dodam tylko, że napewno go nie było w kuli.
Pozdrawiam Cie również Biedronka ❤️
W takim razie wystarczy, że wyrzucisz z tekstu tę "siostrzenicę" i już się wszystko będzie zgadzać 😉
UsuńO dziękuj :3
UsuńI wybacz, że nawet w komentarzu potrafie byki szczelić haha xD
OdpowiedzUsuń